..

sobota, 6 września 2014

Próba powrotu do świata żywych cz. 2...

Tym razem od strony szyciowo-lalkowej.
W przerwach od rysowania udało mi się uszyć coś dla Jespera.
Prócz krótkich spodenek (którymi się chyba jeszcze nie chwaliłam) musiałam uszyć coś zdecydowanie letniego. Na pierwszy ogień poszła bluzka bez rękawów inspirowana ciuchem znalezionym na jakiejś stronie internetowej:



Z góry przepraszam za fatalne fotki...


Niestety nie udało mi się zrobić kaptura... po mękach stwierdziłam, że tak będzie lepiej niż z kapturem z grubym lub brzydkim szwem... 


W międzyczasie uszyłam jeszcze bluzkę bez rękawów o nieco innym kroju, ale pojechała do Serafina, ponieważ do niego lepiej pasuje niż do Jespera. Nie posiadam jej zdjęcia...

Kolejna bluzka miała wyglądać mniej więcej tak:


Ale wyszło inaczej....


Wyszła bardziej bluza...


Ale wciąż z gołymi plecami...


 I z kapturkiem, który w końcu wyszedł ładnie <3

 Jakiś czas temu odwiedził nas również Serafin wraz z Kaku.
Lalki chyba się za sobą stęskniły bo pierwsze co zrobiły jak tylko się "zobaczyły" to....

 Elastyczność i niesforność dollzoniaków jest ich zdecydowaną zaletą... Czasami przez to mam wrażenie, że są żywe... ._.

No i najpierw zaczęły się czułości...

A później impreza...
Ah ta ostrość...





Z wyjazdu dostaliśmy od Kaku popierdółki, w tym karabin...który oczywiście zarekwirował....

 Chyba zacznę się go bać...

 Na zewnątrz robi się coraz zimniej. Były również deszczowe dni. Po jednym z takich udało mi się zrobić kilka zdjęć kwiatów w kropelkach...



Jak jesień to i orzechy...jak orzechy to i...rude złodziejaszki buszujące przed oknem...


Jesper się zbuntował i stwierdził, że zostaje w domu bo za zimno...


 [J: Co to kurwa...fu....]

 Uzasadniona reakcja Jespera.... Notatki...z historii filozofii... Nauka i nauka. Jesper poczuł się do tego stopnia odrzucony, że aż wymościł sobie posłanko w moim łóżku i nie dał się stamtąd przenieść. Na krzesło też swój tyłek ładuje i przesiaduje ze mną...

Egzaminu oczywiście nie udało mi się zaliczyć [debilizm jednak jest przeszkodą...]. Co prawda jest jeszcze drugi termin, ale pogrążona w odmętach doła jakoś nie wierzę w to, że uda mi się go zaliczyć.

I oczywiście zamiast się uczyć kontynuuję maltretowanie grafik.
Wyrastrowałam na próbę kawałek twarzy [wygląda znajomo? Rysunek Itana prezentowany w poprzedniej notce]


Udało mi się również wytuszować w końcu pierwszą stronę "mangi" i powoli nakładam rastry. Inną metodą niż ostatnio, ale wygodniejszą. W sumie wygląda to trochę strasznie i dziwnie.......
 



To by było na tyle... A na koniec jeszcze Vincent w dziwnej pozycji pijackiej:

 I jeszcze się dzidzi ulało....


W sumie to tylko zakładałam mu poidełko i go nim "przewróciłam" a jemu to nie przeszkadzało i zaczął pić w takiej pozycji. 
W razie gdyby ktoś miał wątpliwości, chomik nie zapił się ani nie utopił. Po prostu wstał i zaczął się myć ;)