..

czwartek, 17 kwietnia 2014

"Małe" zmiany.

Cóż, nie chwaliłam się tym, ale Skela to nie jest moja jedyna lalka płci żeńskiej.
 Pewnego pięknego dnia William namówił mnie do kupienia na spółę dwupaku podróbek lalek Monster High. Jakimś cudem uległam ;D Tak oto w moje ręce wpadła podróbka Franky.
Jej miejsce w świecie fantazji zostało określone jako "córka Mernsona", gloniastego demona, którego pełną formą jest potwór morski.


Problem w tym, że sporo trzeba było w niej zmienić, począwszy od ubrania.
Producent [fetyszyta jakiś czy co?] odział obie lalki w mini spódniczki, tak bardzo mini, że aż odsłaniały ich okazałe pośladki, oraz przezroczyste falbanki na piersiach.
Pierwsza rzecz, którą zrobiłyśmy po wypakowaniu naszych dziewczyn to zerwanie z nich ubrań - dosłownie! Skąpe ubrania były przyklejone na klej, także zmuszone byłyśmy skrobać im paznokciami nad piersiami i między pośladkami.
Jak tylko wróciłam do domu, od razu odziałam nieszczęsne dziewcze w strój uszyty z jedynego materiału, który miałam w zasięgu ręki - z polaru.
I tak zaczęła się przygoda z lalkami.
Młoda na początku wyglądała tak:


Uwielbiałam ją za to, że ma wszystkie stawy ruchome. Cała reszta bardzo mi przeszkadzała, począwszy od głowy odbiegającej odcieniem od reszty ciała. 
W następnej kolejności były:
  • włosy. Nie dość że taki kolor (nie , żebym miała coś do błękitu z bielą, ale nie do takiego koloru skóry!), to jeszcze gęstość - pół głowy łyse.
  • usta. Do kształtu w sumie nic nie mam, ale do koloru i owszem. Nie dość, że nie pasuje mi wizualnie do ogółu to jeszcze nie lubię różowego.
  • brwi. Brązowe do niebieskich włosów. Może to zboczenie zawodowe po szkole charakteryzatorskiej, ale brwi muszą pasować kolorystycznie do włosów!
  • oczy. Niebieskie z brązowym cieniowaniem. To wyjaśniło fenomen brązowych brwi. Przynajmniej częściowo.
  • makijaż. Oczywiście dobierany pod kolor włosów.
Niby wszystko ma swoje powiązanie, ale szkoda, że z nie tymi elementami głowy co trzeba.

A więc przystąpiłam do zmian. Pierwsze co, to ją oskalpowałam! Zostało mi "trochę" włosów po pracy dyplomowej, więc podjęłam się zmienienia jej fryzury. I tak oto stałą się dumną posiadaczką długich, czarnych włosów. W miedzy czasie pozbyłam się również jej "szwu" na policzku.


Czapeczka wykonana dla niej przez Kakuai (czyli "mojego" Williama).
Nadal jest do połowy łysa, ponieważ finalnie chcę, by miała zielone pasemka. Niestety posiadam tylko czarne i niebieskie włosy (i kilka pasemek fioletowych, ale to nie ratuje sytuacji). 

Zmiana włosów pomogła na krótko. Nadal odstraszała mnie jej twarz. I ubrania! 
Pogrzebałam na strychu i znalazłam jakąś porwaną koszulę i kilka materiałów, które zostały po mojej babci (to dzięki niej umiem i lubię szyć <3 najważniejsze co mi po niej zostało to wiedza, którą mi przekazała). Tak wiec wykonałam z nich spodnie oraz koszulę dla niej. Oczywiście nie pasujące do siebie. 



Później przybyła Skela i wciąż bezimienna lalka poszła w odstawkę.

Wczoraj, grzebiąc w książkach, "spotkałam ją" siedzącą samotnie na półce. Podjęłam odważną decyzję: trzeba w końcu zmienić jej twarz!
Dlaczego "odważna decyzja"? A no bo ie posiadam żadnych farbek nadających się do pomalowania lalki. Jedak udało mi się coś wykombinować. 
 Posiadam całkiem sporą kolekcję lakierów do paznokci. Wzięłam korki od butelek i na bieżąco przygotowywałam mieszanki lakieru do paznokci ze zmywaczem, by rozrzedzić jego konsystencję, wtedy łatwiej się maluje.

Teraz pozostało tylko zadecydować jakie zmiany wprowadzić. Kolor brwi by dość oczywistą zmianą, więc dylemat dopadł usta. Padła propozycja: srebrne. Więc zaczęła się zabawa w Corelu.



Niewątpliwie w każdych było jej lepiej, niż w różowych od producenta. Jednak żadne nie powalały. 
Bez podjętej ostatecznej decyzji, zmyłam jej ten obleśny róż. I okazało się, że najlepiej wygląda bez szminki. No i tak zostało. Przecież zawsze, w razie potrzeby, można je pomalować. 

Później przyszedł czas na zmianę makijażu oczu. Przy czarnych brwiach i zmytych ustach niebieskie cienie nie były aż tak rażące, wiec pokryłam je tylko warstwą błyszczącego lakieru w jasnym kolorze, coś między szarym a zielonym. To sprawiło, że makijaż wydaje się bardziej naturalny. 

Ostatnim zmienionym elementem są oczy. Bolało mnie przede wszystkim ich "cieniowanie". Moja bezimienna zyskała w ten sposób zielone tęczówki.

By dopełnić efekt uszyłam jej pasującą do spodni bluzeczkę, by ie usiała chodzić odziana w koszulę w kratę. 



Dla porównania zdjęcia z bliska.
Tuż przed malowaniem i po pomalowaniu:



Jedyne co się wciąż nie zmieniło to fakt, że moja dziewczynka wciąż nie posiada imienia. Rozważałam takie imiona jak Euriale (imię jednej z trzech gorgon) albo Claufiris (proponowane jako imię związaną z tematyką morza, poza tym w historii Mernsona posiadał on jedna córkę o imieniu Claudia, wiec podobnie by brzmiały), jednak pierwsze jakoś mi do niej nie pasuje, a drugiego nie potrafię zapamiętać XD

Zdjęcia na pufie-kotku mogłam wykonać dzięki uprzejmości Skeli, która udostępniła swój "mebel". Z reszta i tak była zajęta czymś innym..... 

A tak nawiasem mówiąc, tak aktualnie wygląda koleżanka z pudełka mojej (powiedzmy) Claufiris:




Jak widać również wzięła udział w programie z serii "metamorfozy" :)


Teraz druga sprawa.
Ostatnio zauważyłam, że Skela może czuć się trochę samotna. Większość swojej uwagi poświęcam Williamowi. Stwierdziłam, że dobrym rozwiązaniem byłoby uszycie jej maskotki. 
W końcu William posiada swojego pluszaczka. 



Ba, nawet Willu kic ma swoją maskoteczkę!


To musi być coś w jej stylu! - pomyślałam i wygooglowałam "los muertos soft toy". 
Znalazłam tam takie dwa pomysły:



Postanowiłam połączyć je w jeden projekt i tak oto powstał pluszak dla Skeli:






 Zdecydowanie był to dobry pomysł, ponieważ Skela nigdzie się bez niego nie rusza i nie pozwala go sobie zabrać ;)


A właśnie, wspominałam, że pozwoliła użyć do sesji zdjęciowej swojej pufy.
No właśnie tym byłą zajęta...


sobota, 12 kwietnia 2014

Nareszcie jest!

W końcu dotarł mój największy skarb!

Ale o nim za chwilę ]:->



To był szalony tydzień. Całkowita dezorientacja zapoczątkowana koncertem zespołu heidi., który odbył się 6. kwietnia w Progresji. Oczywiście z koleżanką bilety kupiłyśmy w ostatniej chwili, dzień po tym jak dowiedziałyśmy się o koncercie.





Impreza mega udana. Nie można powiedzieć, że na koncercie był mega tłumy, ale hałas jak podczas masowej imprezy sylwestrowej :) Sam zespół wykazywał duże zaufanie do polskiej publiczności, ponieważ stali tak blisko na scenie, że spokojnie można by było złapać wokalistę za nogę i ściągnąć ze sceny. No i oczywiście dali się też macać :>. Mimo bariery językowej artyści i publika nawiązali świetny kontakt ze sobą.

No, mi się udało stracić kontakt z rzeczywistością, będąc pochłoniętą przez ich twórczość, więc to chyba dobrze ;)

Tutaj możecie posłuchać mojego ulubionego (póki co ;D) kawałka tego zespołu:







 Druga sprawa: pewnie zauważyliście w pierwszej notce, że moja droga Skela zajęła miejsce siedzące na tajemniczym szklanym przedmiocie. Ten przedmiot to akwarium. Jedno z wielu.
Pragnę podzielić się z wami moim zwierzyńcem :)



Na pierwszy ogień idzie Vincent. Chomik dżungarski, niebieski. Ojciec Niuni Kakuai. 





Skąd imię? A więc Vince posiada imię od stworzonej przeze mnie postaci:




Ale na tym nie koniec. Oto Ayumi (blondyn) i Ryoichi. Również imiona pochodzące od postaci z czego Ayumi jest postacią stworzoną przez Kakuai.







Ostatni z chomików to Piero (jap.ぴえろ: błazen, pajac). Imię okazało się bardziej trafione niż przypuszczałam. Piero to chomik-destrukcja. Zniszczył wszystkie rodzaje poidełek, misek i domków (na niego nie ma mocnych). Jego "lokum" zawsze wygląda jak po przejściu tornado. Ostatecznie za jego domek zastąpiło plastikowe opakowanie na karmę (do większości drewnianych się nie mieścił i je bardzo bardzo gryzł), za miskę robi plastikowe opakowanie na płyty (ta "odkręcana" góra z 50- lub 100-paków), z jednej strony mocno nadgryziona już a zamiast poidełka ma miseczkę, którą regularnie zakuje i wkurza się jak ktoś mu grzebie w trocinach w poszukiwaniu jej.
Jako fan destrukcji oczywiście regularnie "konsumuje" papierowe pudełka :)





Prócz chomików w moim zwierzyńcu znajduje się również kotka. Kiedyś mieszkała u sąsiadki, ale ta (z przyczyn zdrowotnych) musiała przeprowadzić się do syna, a kotka została z nami. Zyskała imię Miśka i bardzo się do nas przywiązała. Mimo iż zdecydowaną większość czasu spędza na dworze, nie krzywduje sobie. Chętnie towarzyszy też w pracach ogrodowych.







W moim domu nie zabrakło też miejsca dla psa. Znajda. Znajomi poinformowali nas, że w lesie niedaleko nich, od kilku dni kręci się pies wyglądający jak husky i że niedługo straż miejska ma go zabrać do schroniska. Sebuś, niewiele myśląc, od razu podjął decyzję o przygarnięciu psa nie zważając na zdanie innych domowników i tak oto Mira jest z nami już trzeci rok. Głównie ja się nią opiekuję (Sebuś chciał, Sebuś się zajmuje psem.). Czasami bywa kłopotliwa przez specyficzny charakter (jak to husky - dama, która nim wykona polecenie musi rozważyć czy jej się to opłaca, a jeśli czegoś chce to dobitnie o tym poinformuje), ale i tak ją bardzo kocham :)







Kiedyś w naszym domu gościł jeszcze jeden piesek, Ramzes. Ok pół roku temu, po 12 latach życia, niestety zmarł na raka.

Dlaczego mimo wszystko o nim wspominam? Bo był ważnym elementem mojego życia. Wychowywałam się z nim i mimo że już go nie ma ze mną czuję nadal jego pozytywny wpływ ;).







A teraz przechodzę do części właściwej.



Przedstawiam wam mojego skarba:



Nieco sfakany, nie przywykł jeszcze do fotografowania :) 
Całkiem goły "Jackson Jekyll" przybył do mnie w poniedziałek. Ode mnie otrzymał nowe imię: William T. Spears - od naczelnego sztywniaka z mangi Yany Toboso "Kuroshitsuji" i mojej ulubionej postaci.

Oczywiście, nie mogąc wytrzymać oczekiwania na niego, wyprodukowałam mu całą linię ciuchów i nie tylko. Jednak zdecydowanie najbardziej udanym elementem garderoby okazały się spodnie:




Jestem z nich mega dumna. 
Aktualnie robię dla niego sweterek (ach ten pierwszy raz na szydełku) oraz jestem w trakcie projektowania garnituru. W końcu jak to tak, William bez garniaka? :D

No i to właśnie na niego czekał fotel zaprezentowany w poprzedniej notce. Tak więc pan i władca dumnie zasiadł na swym tronie:

Najwyraźniej bardzo mi się spodobało. Jednak po krótkim czasie dowiedział się, że nie jest sam...


Tak, to już obsesja. [szybki przewodnik: obrazek po lewej to cudny prezencik od Kakuai <3 tak samo jak Willu-kic zasiadający obok Williama. Prócz tego William z filcu - moja pierwsza praca z filcu, Willu-pusheen, Willu-dango i Willu-cici. Mały zielony kotek, trzymany przez Willu-cici należy już do Williama (/OAO)/]
Wydawało mi się, że William nie będzie miał nic przeciwko uwielbieniu. 
Wieczorem okazało się jednak jak bardzo się myliłam...


Chyba poczuł się dziwnie...
Uciekając od tłoku, przetransportował się na moje łóżko i bezceremonialnie je zajął. 



Chyba nie mam innego wyboru... muszę zrobić mu łózko ;D

piątek, 4 kwietnia 2014

Prosty fotel dla lalki.

Oczekując z entuzjazmem na mój nowy nabytek zdecydowałam się w końcu zrobić coś na czym lalki mogą siedzieć. Do tej pory zajmowały dumnie miejsca na półkach, zabawkach dla chomików i przykrycia akwariów. Nadszedł czas skonstruować fotel. 

No i zaczęły się schody, a konkretniej: z czego zrobić i jak? Mój umysł wytworzył projekt odzwierciedlający realną sofę, jednak przeszkodą był brak szybkiego dostępu do drewna. Na filmikach pokazowych były fotele konstruowane z tekstury i pokrywane/oklejane materiałem. Jednak uznałam to za zbyt skomplikowane, ponieważ chciałam coś "na już".

Przeglądając grafiki z fotelami napotkałam jedną na której był pokazany prosty schemat mebla. A dlaczego by nie zrobić fotela tylko i wyłącznie z materiału..? I tak powstał fotel typu puffy :)






Mięciutki i delikatnie się lejący, ale utrzymuje kształt fotela. Póki co jeszcze nie używany, ponieważ jego "właściciel" jeszcze do mnie nie dotarł. Jak tylko dotrze, od razu zaprezentuję go w ów mebelku :)

A teraz druga część programu, czyli wykonanie.
Niestety nie mam krok po kroku bo w sumie nie spodziewałam się, że wyjdzie zadowalająco.

Materiał, którego użyłam, służy do tapicerowania mebli, dlatego jest dość sztywny i miękki z zewnątrz. Przychodzi mi na myśl słowo "sztruks", ale nie chcę wprowadzać w błąd, bo pewna co do tego nie jestem :)

Całość uszyta jest z jednego kawałka materiału. Co prawda miałam mały problem by je odpowiednio połączyć ze sobą, ale się udało. A oto schemat wykroju:


Przy każdym boku napisana jest jego długość w centymetrach. Wykrój nie nadaje się do odrysowania na materiale. Mimo iż starałam się zachować proporcje (skala 1:3) to niestety nie wszystkie wymiary się zgadzają.
Litery oznaczają łączące się ze sobą elementy.
Mam nadzieję, że wszystko jest zrozumiałe. Dla ułatwienia jeszcze dodatkowy rysunek efektu końcowego z oznaczeniem literowym połączeń:


Prócz tego na grafice, z której zaczerpnęłam pomysł, była jeszcze na wierzchu poducha, którą również wykonałam. (ma wymiary ok 12x12x3)


Jednak okazało się, że zdecydowanie lepiej wygląda jako podnóżek albo pufa :)


To tyle na dziś :)



środa, 2 kwietnia 2014

Mały wstęp.

Zdecydowałam się założyć bloga, by podzielić się swoją "twórczością" a także by "udokumentować" kolejne etapy różnych prac oraz podzielić się z Wami ewentualnymi pomysłami.

Życie to ciągłe zmiany, a ja ie potrafię stać w miejscu i bezczynnie się temu przyglądać. Tak samo jak nie jestem wierna jednemu hobby, choć wszystko kręci się wokół sztuk plastycznych. Od rysunków, zarówno tych na papierze, jak i innych powierzchniach, poprzez robienie biżuterii, szycie pluszaków aż po projektowanie i wykonywanie ubranek dla lalek. Na pewno coś pominęłam, ale cała reszta "wyjdzie w praniu" :)

Na początek chciałabym Wam przedstawić moja pierwszą, główną modelkę:


Oto Skelita Calaveras. Zapewne większość przynajmniej kojarzy serię Monster High. Zabawki produkowane z myślą o dzieciach, jednak zaskoczyło mnie duże zainteresowanie ze strony kolekcjonerów lalek.

Sama nie przepadam za lalkami płci żeńskiej, ale ona urzekła mnie swoim ciałem, a konkretnie budową. Każdy element jest wzorowany na szkielecie człowieka. Jako że zawsze miałam słabość do szkieletów, zdecydowałam się ją nabyć :)

Na zdjęciu Skela pozuje w ubrania mojego autorstwa: "barankowate" bolerko, czarną bluzkę bez rękawów oraz spodnie w panterkę. Pewnie nie raz jeszcze będzie miała okazję się zaprezentować w tym stroju.

Póki co to tyle z gadania :) Na koniec jeszcze zdjęcie kotka William T. Spears z telefonem ;D