..

sobota, 12 kwietnia 2014

Nareszcie jest!

W końcu dotarł mój największy skarb!

Ale o nim za chwilę ]:->



To był szalony tydzień. Całkowita dezorientacja zapoczątkowana koncertem zespołu heidi., który odbył się 6. kwietnia w Progresji. Oczywiście z koleżanką bilety kupiłyśmy w ostatniej chwili, dzień po tym jak dowiedziałyśmy się o koncercie.





Impreza mega udana. Nie można powiedzieć, że na koncercie był mega tłumy, ale hałas jak podczas masowej imprezy sylwestrowej :) Sam zespół wykazywał duże zaufanie do polskiej publiczności, ponieważ stali tak blisko na scenie, że spokojnie można by było złapać wokalistę za nogę i ściągnąć ze sceny. No i oczywiście dali się też macać :>. Mimo bariery językowej artyści i publika nawiązali świetny kontakt ze sobą.

No, mi się udało stracić kontakt z rzeczywistością, będąc pochłoniętą przez ich twórczość, więc to chyba dobrze ;)

Tutaj możecie posłuchać mojego ulubionego (póki co ;D) kawałka tego zespołu:







 Druga sprawa: pewnie zauważyliście w pierwszej notce, że moja droga Skela zajęła miejsce siedzące na tajemniczym szklanym przedmiocie. Ten przedmiot to akwarium. Jedno z wielu.
Pragnę podzielić się z wami moim zwierzyńcem :)



Na pierwszy ogień idzie Vincent. Chomik dżungarski, niebieski. Ojciec Niuni Kakuai. 





Skąd imię? A więc Vince posiada imię od stworzonej przeze mnie postaci:




Ale na tym nie koniec. Oto Ayumi (blondyn) i Ryoichi. Również imiona pochodzące od postaci z czego Ayumi jest postacią stworzoną przez Kakuai.







Ostatni z chomików to Piero (jap.ぴえろ: błazen, pajac). Imię okazało się bardziej trafione niż przypuszczałam. Piero to chomik-destrukcja. Zniszczył wszystkie rodzaje poidełek, misek i domków (na niego nie ma mocnych). Jego "lokum" zawsze wygląda jak po przejściu tornado. Ostatecznie za jego domek zastąpiło plastikowe opakowanie na karmę (do większości drewnianych się nie mieścił i je bardzo bardzo gryzł), za miskę robi plastikowe opakowanie na płyty (ta "odkręcana" góra z 50- lub 100-paków), z jednej strony mocno nadgryziona już a zamiast poidełka ma miseczkę, którą regularnie zakuje i wkurza się jak ktoś mu grzebie w trocinach w poszukiwaniu jej.
Jako fan destrukcji oczywiście regularnie "konsumuje" papierowe pudełka :)





Prócz chomików w moim zwierzyńcu znajduje się również kotka. Kiedyś mieszkała u sąsiadki, ale ta (z przyczyn zdrowotnych) musiała przeprowadzić się do syna, a kotka została z nami. Zyskała imię Miśka i bardzo się do nas przywiązała. Mimo iż zdecydowaną większość czasu spędza na dworze, nie krzywduje sobie. Chętnie towarzyszy też w pracach ogrodowych.







W moim domu nie zabrakło też miejsca dla psa. Znajda. Znajomi poinformowali nas, że w lesie niedaleko nich, od kilku dni kręci się pies wyglądający jak husky i że niedługo straż miejska ma go zabrać do schroniska. Sebuś, niewiele myśląc, od razu podjął decyzję o przygarnięciu psa nie zważając na zdanie innych domowników i tak oto Mira jest z nami już trzeci rok. Głównie ja się nią opiekuję (Sebuś chciał, Sebuś się zajmuje psem.). Czasami bywa kłopotliwa przez specyficzny charakter (jak to husky - dama, która nim wykona polecenie musi rozważyć czy jej się to opłaca, a jeśli czegoś chce to dobitnie o tym poinformuje), ale i tak ją bardzo kocham :)







Kiedyś w naszym domu gościł jeszcze jeden piesek, Ramzes. Ok pół roku temu, po 12 latach życia, niestety zmarł na raka.

Dlaczego mimo wszystko o nim wspominam? Bo był ważnym elementem mojego życia. Wychowywałam się z nim i mimo że już go nie ma ze mną czuję nadal jego pozytywny wpływ ;).







A teraz przechodzę do części właściwej.



Przedstawiam wam mojego skarba:



Nieco sfakany, nie przywykł jeszcze do fotografowania :) 
Całkiem goły "Jackson Jekyll" przybył do mnie w poniedziałek. Ode mnie otrzymał nowe imię: William T. Spears - od naczelnego sztywniaka z mangi Yany Toboso "Kuroshitsuji" i mojej ulubionej postaci.

Oczywiście, nie mogąc wytrzymać oczekiwania na niego, wyprodukowałam mu całą linię ciuchów i nie tylko. Jednak zdecydowanie najbardziej udanym elementem garderoby okazały się spodnie:




Jestem z nich mega dumna. 
Aktualnie robię dla niego sweterek (ach ten pierwszy raz na szydełku) oraz jestem w trakcie projektowania garnituru. W końcu jak to tak, William bez garniaka? :D

No i to właśnie na niego czekał fotel zaprezentowany w poprzedniej notce. Tak więc pan i władca dumnie zasiadł na swym tronie:

Najwyraźniej bardzo mi się spodobało. Jednak po krótkim czasie dowiedział się, że nie jest sam...


Tak, to już obsesja. [szybki przewodnik: obrazek po lewej to cudny prezencik od Kakuai <3 tak samo jak Willu-kic zasiadający obok Williama. Prócz tego William z filcu - moja pierwsza praca z filcu, Willu-pusheen, Willu-dango i Willu-cici. Mały zielony kotek, trzymany przez Willu-cici należy już do Williama (/OAO)/]
Wydawało mi się, że William nie będzie miał nic przeciwko uwielbieniu. 
Wieczorem okazało się jednak jak bardzo się myliłam...


Chyba poczuł się dziwnie...
Uciekając od tłoku, przetransportował się na moje łóżko i bezceremonialnie je zajął. 



Chyba nie mam innego wyboru... muszę zrobić mu łózko ;D

1 komentarz:

  1. Czuję się jak na blogu mojego psychofana przez tą notkę XD <3
    Zrób mu wyrko z tych cholernych desek, możemy podjechać do jakiegoś OBI'ego, albo gdzie, bo sama potrzebuję listewki na krzesełko dla Arthura. To chyba ze trzy złocisze kosztuje. Btw. fajną mam dupkę w tych spodniach. Geez, czo ja robię XD

    OdpowiedzUsuń