Małe wtrącenie. Nie w temacie, ale uważam, że warte uwagi.
Kolejny rok, kolejny przedmiot, a małymi kroczkami cały czas
tupta za mną jeden tekst – Walter Benjamin „Dzieło sztuki w dobie reprodukcji
technicznej”. No wraca jak bumerang!
Ale kto nie zaznał ten nie wie. W skrócie: temat główny to
aura dzieła sztuki, której nie zastąpi się niczym. Jeśli wkleję tu jpg „Mona
Lisy”…
…to nic się nie stanie. Ale o ile większym przeżyciem jest
zobaczenie tego obrazu na żywo. Uświadomienie sobie drogi, którą przeszedł od
1503 roku: w ilu państwach zbierał kurz, w ilu salach wisiał, ile rąk go
dotykało po tym jak mistrz da Vinci odłożył swój pędzel po ostatniej
postawionej plamie. To tak wewnętrznie przytłacza – pozytywnie oczywiście.
Do rzeczy: miałam okazję być ostatnio na wystawie – pokaz z
cyklu Pierwsze/Najstarsze, poświęcony „Kronice polskiej” Galla Anonima.
Bonusowo chodzę na zajęcia o średniowiecznych rękopisach
(nieobowiązkowe – po prostu mi się podobają <3). Ile razy wertowaliśmy skany
najróżniejszych ksiąg, zarówno zwojów sprzed XIII wieku jak i kodeksów
karolińskich… To jedno wielkie NIC w porównaniu do tego, jak wiele dało
zobaczenie rękopisu na żywo i przeanalizowaniu go pod czujnym okiem specjalisty
(tak, prowadząca była razem z nami). Nawiasem mówiąc jest to kobieta maksymalnie
pozytywna i widać, że kocha swoją pracę przy rękopisach :) czysta przyjemność
obejść wystawą z taką osobą.
Dla zainteresowanych linkuję pod nazwą jak wygląda ów <Kodeks zamojski>
Tak więc jeśli macie okazje zobaczyć jakieś dzieło na żywo:
skorzystajcie z okazji! O wiele więcej widać i czuć podczas bezpośredniego
kontaktu. Wiedzieliście, że „Dama z gronostajem” wygląda, jakby faktycznie
siedziała za ramą..? Na zdjęciu (płaskie na płaskim) tego nie zobaczycie :)
* * *
Jakby nie było – do lalek tez się to odnosi. Publikowane zdjęcia to tylko cień tego, co ona przeszła, by stać się taką, jaką jest teraz.
Już pomijając fakt, że zdjęcie nie odda jej "ruchliwości" ;D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz