..

czwartek, 15 maja 2014

Pomiędzy zaliczeniami.

Trochę wolnego. Udało mi się zaliczyć mega egzamin z treści Biblii [łącznie 110 pytań] i to na 98 pkt ;D. Wszyscy panikowali, bo materiału było naprawdę dużo, a okazało się, że z roku nie zaliczyła tylko jedna osoba. Jak widać nie taki diabeł straszny ;).
Prezentacja na filozofię też poszła chyba dobrze, ponieważ nasz zazwyczaj odpływający myślami wykładowca naprawdę się wkręcił, a jeden ze slajdów (wyprzedzając wypowiedź grupy na jego temat) sam omówił ;D. Dla kontrastu - grupę po nas co chwilę pytał czy dużo im zostało i za ile kończą to ;D.

Jeśli chodzi o "twórczość", w przerwie między zaliczeniami i zamówieniami (tym razem duży pusheen i pikachu) stwierdziłam, że dziewczynom też przyda się jakiś letni strój, skoro William ma już nowe ciuszki na cieplejsze dni.
Na pierwszy ogień poszła moja zielona dama, która zyskała w końcu imię (które jestem w stanie zapamiętać he he) - Claris.
W materiałach udało mi się znaleźć śliczny, kwiecisty. Idealnie nadający się na lato. Dobrałam do niego ciemnozieloną bawełnę i zrealizowałam pomysł.

Pierwsza próba nie wyszła tak, jak bym tego oczekiwała. W wyobraźni wyglądało lepiej :<


Góra jest dość długa i czegoś w niej brakuje. "Spódnica" mocno odstaje, dlatego gdyby "bluzka" była krótsza, Claris prezentowała by swoje obfite pośladki. A i tak prawie pokazuje.

Tak więc zdecydowałam się na "małe" zmiany.
Z drugiej odsłony stroju jestem zdecydowanie bardziej zadowolona ;)




Gładka góra ładnie podkreśla szczupłą figurę modelki. Zamiast spódniczki zdecydowałam się zrobić szerokie spodenki. Nieco imitują spódnicę, prezentują nogi modelki, jednocześnie delikatnie maskując obfite pośladki oraz pozwalają na zrobienie krótszej "bluzeczki" bez prezentowania tyłka. Kolorowe troczki na szyi utrzymują równowagę z mocno barwnym dołem.


No i nadal pasują do jej jedynych butów ;)


Jeśli chodzi o szycie:
Coś mnie podkusiło, by spróbować uszyć małego pusheenka. Mój najmniejszy kotek dotychczas miał wysokość ok 12 cm. Zakładałam, że po prostu nie da się zrobić mniejszego, ponieważ nie będzie możliwe wykonanie u niego łapek albo micowanego ogonka.
Myliłam się.
Pusheenek wyszedł zaje*iście! I zaraz następnego dnia trafił do nowego właściciela:


 Serafin chyba jest z niego zadowolony...;)


Na początku wspominałam, że nie tylko szyję, ale "tykam się wszystkiego". Czasem jest lepiej, czasem gorzej. Ostatnio dorwałam się do tuszu. Na próbę zaczęłam malować Garry'ego z IB. Oczywiście nie skończyłam.


Ale drugi rysunek już i owszem ;) Ksiądz Yasuo - postać stworzona na potrzeby opowiadania. 
W sumie nawet jestem z niego zadowolona ;D


No tak, a tu jeszcze szybki bazgroł z Arthurem (ten rudy) i Shinem, również z jednego z opowiadań ;)



A na koniec mała zagadka.
Ktoś ma pomysł co to może być..? ;)

6 komentarzy:

  1. Ja wiem, ja wiem! To jest... kaloryfer (/>A<)/!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ksiądz jest mega.... Ja nie wiem...., ja nie wiem.....:p ale przypomina mi to szezląg.... sofę w przekroju....pozdrawiam.....

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja ze smutkiem stwierdzam, że jestem kreatywna inaczej, bo zachodzę w głowę bez skutku;) Zaszłam już tak daleko, że nie wiem, czy zdołam wrócić.
    Kiedy uszyjesz Pusheen's Mom?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie jak będę miała trochę więcej wolnego by dopieścić jej szczegóły ;3 I pewnie to będzie kolejny kot, który trafi do Williama ;D

      Usuń